Wszędzie dopatruj się zmiany na lepsze - również w przeciwnościach
W newsletterze "The Secret Scrolls" Rhonda Byrne pisze: "Często kiedy rzeczy zmieniają się w Naszym życiu, tak bardzo opieramy się tej zmianie" ("So often when things change in our lives, we have such a resistance to the change."). Jest to jedna z najbardziej istotnych "lekcji w praktyce", jakich się uczę oraz doskonalę: nie ulegać powierzchownemu wrażeniu, lecz pozwolić mu ulecieć i przeobrazić się w coś zaskakująco pozytywnego. Lub inaczej: kiedy stajemy się bohaterami sytuacji - która denerwuje, frustruje, czy dołuje - nie koncentrujmy się na jej negatywnym etykietowaniu, cementując tylko ten właśnie charakter aktualnego doświadczenia, lecz pozwólmy mu być nieszablonowo dostarczoną pozytywną niespodzianką, której odkrycie jest tylko kwestią czasu.
Powodem dla którego ta lekcja jest dla Mnie tak ważna, jest jej niejednokrotne już "wyświetlanie się" w Moim życiu. Schemat jest zawsze ten sam: najogólniej wygląda to tak, iż popadam w jakąś sytuację którą etykietuję jako negatywną, po czym emocjonuję się nią w taki, czy inny sposób (za co częściowo odpowiada to, iż nie przoduję w cierpliwości :) - oraz być może zbyt łatwo ulegam emocjom).
Najnowszy przykład: konfigurowałem właśnie pewien program komputerowy, co było generalnie dość żmudną i trudną pracą. Po pewnym czasie udało się jednak uzyskać jako-tako satysfakcjonujący efekt, z niedociągnięciami - na których poprawienie nie było widać jednak szans. Kosztowało Mnie to dużo pracy i wysiłku, po czym... w którymś momencie wszystko nagle się zepsuło, wydawałoby się totalnie i nieodwracalnie. Jakiż był to dla Mnie wówczas wstrząs ;) . "Tyle pracy", "tyle cierpliwości włożonej na marne!" - myślałem Sobie. Łatwo w takiej sytuacji o zdenerwowanie, czy rozgoryczenie. Zrezygnowany, odinstalowałem program, po czym zainstalowałem na nowo i zabrałem się do pracy pod innym kątem, robiąc nieco głębszy research - co doprowadziło Mnie do nieprzewidzianego rezultatu: nie tylko pomyślnie rozwiązałem całe zagadnienie, ale i odkryłem nowe, prostsze drogi jego realizacji (!), jak również nowe, niesamowite funkcje o których istnieniu wcześniej nie miałem najmniejszego pojęcia - i o których nie dowiedziałbym się, jeżeli wszystko poszłoby jak po maśle za pierwszym razem. Efekt ów sprawił, iż gdybym mógł cofnąć czas - spokojnie przeczekałbym "przeciwności" wiedząc, iż rezultat jest tego bezdyskusyjnie wart. Nie traciłbym ani chwili na zdenerwowanie, czy frustrację. Po prostu poczekać, i dotrzeć do swojej niespodzianki bez wstrząsów i turbulencji :) .
Nie zawsze jednak dysponuję jasnowidzącą wiedzą nt. tego, co jest "za zakrętem" - stąd niejako "z automatu" zdarza Mi się reagować negatywnie na wszystko, co na negatywne wygląda. W ten sposób jednak znacznie utrudniam Sobie otrzymywanie dobra od Wszechświata: radość i celebracja mogłyby być przecież o wiele większe, gdybym nie potrzebował odetchnąć po "poważnym wyboju" na Mojej drodze. Życzę Sobie i Wam, abyście rozpoznając nieatrakcyjny trakt w Waszym życiu, po prostu go minęli, doskonaląc w Sobie wizję przyjemności już "za zakrętem". Być może za tym najbliższym, być może parę zakrętów dalej - ale zbliżającej się, niczym dostarczona w niekonwencjonalny sposób niespodzianka.
Rhonda pisze: "Kiedy nadchodzi zmiana, zrelaksuj się, miej totalną wiarę i wiedz że z tą zmianą jest WSZYSTKO DOBRZE" (zamiast uważać ją za błąd, przeszkodę, porażkę czy "dokopanie Ci przez życie" - Mój dopisek; oryginał: "When change comes, relax, have total faith, and know that the change is ALL GOOD.").
Jak wspomniałem, syndrom niekonwencjonalnie dostarczonej niespodzianki pojawił się w Moim życiu niejednokrotnie. Inne przykłady: któregoś razu, po nagraniu kilkugodzinnej prelekcji na dany temat zdałem Sobie sprawę ze zbyt dużego uszkodzenia nagrania - a więc i utraty całego włożonego wysiłku, pracy, koncentracji. Błyskotliwe myśli, wena, płynne podążanie za Wewnętrznym Głosem - "na marne". Temat prelekcji był dla Mnie jednak bardzo ważny, nie chciałem więc zeń rezygnować. Podjąłem więc z marszu kolejną próbę nagrania (aby nie utracić weny), w efekcie czego wyszło Mi znacznie lepiej, niż wcześniej. I znów: czy gdybym wiedział jak to się dalej potoczy, wolałbym aby pierwszy raz przebiegł bezproblemowo? Absolutnie nie, gdyż różnica pomiędzy oboma efektami była zbyt duża (za drugim razem tych błyskotliwych myśli miałem znacząco więcej, a cały ciąg myślowy nagrywało Mi się znacznie płynniej - czego efektem stała się o wiele lepsza prelekcja; o wiele bardziej wolałbym wybrać taką, niż poprzednią - choćby pozbawioną usterek).
I jeszcze jeden przykład: kiedyś aplikowałem na pracę w bardzo ekskluzywnym miejscu - futurystyczny, "bogaty" wystrój wnętrz, praca na kilku-dziesiątym piętrze z malowniczym widokiem na miasto, osobne windy (niczym prywatne, co też robiło wrażenie luksusu), itd. Pamiętam jak będąc tam pomyślałem Sobie, jak dobrze byłoby pracować w takim miejscu :) . Nic z tego jednak nie wyszło, co mogłoby Mnie tylko zniechęcać - gdyby nie fakt, iż wystarczyło tylko trochę czasu abym dowiedział się, iż nie chciałbym mieć absolutnie do czynienia z osobami, którzy w tamtej firmie byłyby Moimi zwierzchnikami. Wówczas mogłem tylko podziękować Wszechświatowi.
Tego typu lekcje uczą Mnie, iż nie warto oceniać niczego pochopnie (o ile w ogóle warto cokolwiek oceniać) - o wiele lepiej jest obrać sobie jakiś jeden spójny kurs, w którego kierunku zawsze będziemy zwróceni, i nie oglądać się "na boki" (tj. na mniej lub bardziej przelotne wrażenie, że coś jest nie tak). Nie zawsze jest to proste, jednakowoż doświadczenie uczy Mnie, iż warto - niejeden prezent można w ten sposób otrzymać w Miłości i Pokoju, miast zdenerwowania i wyczerpania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz